POLISH OPEN 2008 – widziany okiem squadu nr 6

  •   No i proszę … tyle było szumu, wątpliwości, a tu proszę, całkiem ciekawe zawody wyszły. Kto wie czy taka formuła – połączonych sił klubów IPSC – nie jest właściwą drogą rozwoju Polish Open. Nie znam szczegółów organizacji tej edycji zawodów, ale patrząc okiem strzelca, który przyjechał po prostu na zawody, wyglądało to całkiem dobrze. Słowa uznania należą się wszystkim, którzy wsadzili w te zawody swój czas i je dla nas przygotowali, a później nas obsługiwali.
  • Panie, Panowie – gratulacje i podziękowania za przygotowanie ciekawych zawodów !

 

 

 

 

 

 

Tory były przygotowane bardzo różnie i przy odrobinie dobrej woli można było pewnych rzeczy nie widzieć. Zwłaszcza, że my przyjechaliśmy do Starachowic mile spędzić czas wśród dawno nie widzianych znajomych. Na pewno ciut innego zdania są ci walczący … i pewnie mają rację, ale cóż można wymagać od stage przygotowywanych jednego dnia. Jeden tor na pewno jednak utkwi nam w pamięci, wisząca rura, która podczas przebiegu cały czas się kiwała na boki.

Ogólnie nasza grupa składająca się w większości z członków ZSD przyjmowana była na wszystkich stage bardzo mile i za to bardzo dziękujemy wszystkim kolegom. My oczywiście też staraliśmy się być mili (pomagając zaklejać i stawiać [metale oczywiście]) wiec podczas zawodów panowała ogólna sielanka. Powodów do śmiechu nie brakowało, z każdego toru wychodziliśmy z bagażem kolejnych drwin i komentarzy jak to ktoś biega, skacze, strzela – lub nie strzela, bo i tak było 😉

 

O otwarciu zawodów poinformowały nas brawa kończące tę przemiłą część, jednego z oficjalnych punktów programu. Ponieważ płaciliśmy za imprezę zamykającą zawody, jej już nie przegapiliśmy 🙂 i dobrze, bo zjeść było co, a w barze był aż 10% upust na zimne napoje 😉 I tu chciałbym podsumowując powiedzieć kilka ciepłych słów o Hotelu Senator, który wspaniale uzupełnia swoją ofertą gościnną strzelnicę w Starachowicach.

Pozdrawiam
Robert Miklaszewski